Nieskazitelny wygląd cery to cel każdej kobiety. Do uzyskania go, nie wystarczy nałożenie podkładu, korektora czy pudru. Kosmetyki kolorowe to jedynie dodatek. Aby nasza twarz prezentowała się naprawdę dobrze i zdrowo należy zacząć od podstaw, czyli pielęgnacji. Znalezienie odpowiednich produktów, które zaspokoją potrzeby naszej skóry może być czasochłonne, ale warto! Kiedy zaczynałam swoją przygodę z blogowaniem, możliwość testowania wciąż nowych kosmetyków i zapełniona po brzegi półka w łazience wydawała mi się czymś super. Zaaferowana barterami wcierałam w swoje ciało i twarz najróżniejsze cuda, które w przeważającej ilości wcale nie odpowiadały potrzebom mojej skóry, a niejednokrotnie powodowały więcej szkody, niż pożytku. W krytycznym momencie, kiedy ja, posiadaczka cery suchej-wrażliwej, zaczęłam zmagać się z wciąż powracającymi wysypami wyprysków powiedziałam sobie dość! I swoje kroki skierowałam do apteki. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o zestawie, który w moim przypadku okazał się strzałem w dziesiątkę.
Cała moja aktualna pielęgnacja jest oparta o kosmetyki marki Pharmaceris. To, za co ją cenię, to szeroki wybór ( podział na różne rodzaje cery oznakowany literkami i kolorami) oraz jak na produkty apteczne,w miarę przystępne ceny. Uważam, że kluczem do sukcesu jest również wybór kosmetyków z tej samej serii, których połączone działanie okazuje się o wiele bardziej efektywne. Mój wybór padł na serię A, dla cery alergicznej i wrażliwej. Ma ona to do siebie, że zapobiega utracie wody, łagodzi podrażnienia i eliminuje nieprzyjemne uczucie napięcia.
Pierwszy krok to jak wiadomo oczyszczanie. Po wstępnym usunięciu makijażu ( w tym momencie używam popularnego płynu micelarnego Be Beauty) całą twarz oczyszczam przy użyciu pianki. Jedna pompka wystarcza do tego, aby dokładnie umyć buzię, przez co jest ona bardzo wydajna. W składzie nie znajdziemy śladu mydła, a zatem nie wysusza skóry i nie powoduje uczucia ściągnięcia. Nie szczypie, nawet jeśli dostanie się do oczu. Doskonale usuwa resztki makijażu i przygotowuje twarz pod nałożenie kremu.
W tej kwestii również znalazłam swojego ulubieńca. Jest to lekki krem głęboko nawilżający. Jego formuła jest na tyle delikatna, że doskonale sprawdza się pod makijaż. Nie wpływa na jego trwałość i nie powoduje nadmiernego świecenia. Krem ten zapewnia mojej skórze odpowiednie nawilżenie i zapobiega przesuszonym plamom, z którymi zmagałam się od dawna. Używam go już od miesiąca i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie zapycha porów. Dodatkowym plusem jest to, że dozujemy go za pomocą pompki, a więc do opakowania nie przedostają się niepożądane bakterie.
Aby dopełnić codziennej pielęgnacji, dwa razy w tygodniu stosuję peeling. Do tej pory byłam wierna ostrym zdzierakom. Wydawało mi się, że jedynie one skutecznie uwolnią mnie od martwego naskórka. Nic bardziej mylnego. Szorowanie twarzy ostrymi cząsteczkami powodowało jedynie dodatkowe podrażnienia. W tym momencie przestawiłam się na peeling enzymatyczny i zauważyłam, że stosowany regularnie, służy mi o wiele bardziej. Delikatnie złuszcza skórę, a przy tym ma lekkie działanie rozjaśniające, dzięki czemu stopniowo pozbywam się przebarwień,
Jak widzicie moja pielęgnacja twarzy jest bardzo minimalistyczna. Z doświadczenia wiem jednak, że nie warto męczyć twarzy dużą ilością produktów. Zdecydowanie korzystniej jest postawić na kilka, ale o lepszej jakości. Jeśli od podstaw zadbamy o kondycję naszej cery, wystarczy jedynie lekki makijaż, by poczuć się naprawdę pięknie.