Minimalizm kosmetyczny w praktyce





Minimalizm, pojęcie ostatnimi czasy bardzo popularne. Święci triumfy w dziedzinie designu, mody i kosmetyków. Można by zadać sobie pytanie czy jest to chwilowa moda i jak wiele poprzednich niedługo przejdzie do lamusa, czy też może wreszcie przesyt sprawił, że na nowo odzywa się w nas zdrowy rozsądek. 

Pamiętam moment, w którym "odkryłam" youtube'ową strefę beauty. Ilość prezentowanych rzeczy, dla mnie, nastolatki,była oszałamiająca, a każda z nich wydawała się być niezbędna! Nie raz i nie dwa wracałam do domu z pełną siatą nie bacząc na to, że w kolejce do zużycia czeka cała półka kosmetyków. Dziesiątki przetestowanych odżywek, kilkanaście podkładów i kilkadziesiąt pomadek później zrozumiałam, że nie tędy droga. Nie potrzebuję sześciu szamponów, zapasu pudru na pięć lat i trzech czerwonych lakierów do paznokci. Duży wybór jest fajny, ale raczej na półce w drogerii, niż we własnej łazience. 

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Bo co wtedy, gdy kosmetyczka pęka w szwach, a chomicze usposobienie nie pozwala nam na marnotrawstwo? Niestety, potrzeba tutaj odrobiny bezwzględności i zastosowania kilku prostych zasad, które w konsekwencji doprowadzą nas do upragnionego minimalizmu!


1. Selekcja

Na początek warto zrobić dokładny przegląd naszego asortymentu. Uprzedzam, może to być czasochłonne :) Najprostszą metodą będzie zebranie w jednym miejscu wszystkich kosmetyków i dokładne, sztuka po sztuce, sprawdzenie terminów przydatności do użycia. Gwarantuję, że przynajmniej kilka egzemplarzy na starcie wyląduje w koszu. Na bok odkładamy również wszystkie te, których od dawna nie używamy bo: nie trafiłyśmy z kolorem, nie ma na nie odpowiedniej okazji, nie polubiły się z naszą skórą. Gwarantuję Wam, że jeśli nie użyłyśmy czegoś przez ostatnie pół roku, nie zrobimy tego również w przyszłości. W tym przypadku jednak śmietnik nie jest konieczny. Warto zapytać siostrę, czy przyjaciółkę, być może komuś innemu posłużą one lepiej, a wydane na nie pieniądze nie pójdą na marne. 


2. Denkowanie

Najprościej rzecz ujmując zużywanie do dna nagromadzonych zapasów. Proces długotrwały i żmudny, ale dający dużo satysfakcji. Przystępując do niego przyjęłam dwie zasady, od których nie ma odstępstw. Po pierwsze, nie dokupuję niczego nowego, dopóki dana rzecz się nie skończy. Rossmanny nie zostaną nagle zamknięte, a promocje wciąż będą się pojawiać. Wyrzucę zużyte opakowanie, a wtedy na jego miejscu pojawi się nowe. Po drugie, na początku każdego miesiąca tworzę krótką listę tych kosmetyków, które są już na wykończeniu. To właśnie je stosuję w pierwszej kolejności, aby systematycznie uszczuplać kolekcję. 


3. Chciałabym....

Czyli tzw. wishlista. Zbiór wszystkich kosmetyków, które swego czasu wpadły mi w oko i wydawały się niezbędne. W tym momencie trafiają one do tzw. poczekalni. Wracam do wishlisty w chwili, gdy naprawdę potrzebuję nowego zakupu i dopiero po zapoznaniu się z recenzją decyduję, w co naprawdę warto zainwestować. Dzięki temu nie tylko świadomiej dobieram elementy swojej kosmetyczki, ale też mam kontrolę nad tym ile wydaję.




4. Jakość, a nie ilość

Prawda stara jak świat. WARTO wydać więcej na kosmetyk, do którego mamy zaufanie i pewność, że będzie nam dobrze służył. Dotyczy to szczególnie takich produktów, jak pudry, bronzery, czy róże, których zużycie jest minimalne i wymaga wielu miesięcy, a czasem nawet lat. Nikt przecież nie chce męczyć się w nieskończoność z nietrafionym zakupem,ani też ciągle poszukiwać i składować kolejnych drogeryjnych propozycji.Wart też wziąć pod uwagę to, że cena rozłożona w perspektywie czasu, na jaki wystarczy nam kosmetyk przestaje wydawać się tak wygórowana. Komfort wynikający ze świadomości, że mamy na sobie coś co posłuży naszej urodzie jest zaś bezcenny. 



Jestem bardzo ciekawa, jaka jest Wasza opinia o minimalizmie kosmetycznym. Moda, czy po prostu rozsądek? A może macie własne sposoby na to, jak stworzyć zestaw idealny? :)

6 komentarzy:

  1. Co jakiś czas sprawdzam "jakie mam kosmetyki". Przeglądam, patrzę na daty.
    Jeśli coś mi nie odpowiada, raczej w miarę szybko się z tym rozstaję.
    Jeśli się uda, to sprzedaję. Jeśli nie, to oddaję komuś dalej.
    Nie wyrzucam, to i nie mam poczucia wyrzuconych pieniędzy w błoto. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mądre słowa, ale wszystko się łatwo czyta, postanawia, gorzej stosuje :) Ale się postaram :D :D

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu jest pani Iza! :*
    Też próbuję stosować się do minimalizmu w kosmetykach, szczególnie w stosunku do kolorówki, która powiększa się w zastraszającym tempie, po prostu się rozrasta, czemu nie mogę zapobiec.. To, co mnie nie przypada do gustu oddaję rodzinie i znajomym, by też były zadowolone :D Zgadzam się z denkowaniem i wishlistą - na chwilę obecną przyporządkowałam się do wishlisty, z denkowaniem jest trudniej, choć w ostatnim czasie zużywam zapasy pielęgnacji i muszę przyznać, że idzie mi dosyć sprawnie ;) Muszę w końcu dostosować się do Twojej ostatniej rady - jakość, a nie ilość.. !

    OdpowiedzUsuń
  4. hmmm a podobno szminki golden rose są tak samo dobre jak te z maca a ile tańsze:D !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi powiedzieć, bo nigdy nie używałam pomadek maca :)

      Usuń