Strój dnia





Gdyby w tym momencie ktoś kazał stanąć mi przed moją szafą i wskazać rzecz najbardziej dziewczęcą, bez wahania wskazałabym sukienkę, którą zobaczycie na dzisiejszych zdjęciach. Właśnie takiego egzemplarza do niedawna mi brakowało. Delikatnej, lekkiej sukienki, która idealnie sprawdzi się latem. Takiej, którą mogłabym założyć na plażę, na spotkanie z przyjaciółmi, czy na randkę. Po głowie chodziły mi pastele, oranże, biel. Nieoczekiwanie moje serce skradł motyw floral. Subtelny, kwiatowy print przywodzi na myśl sukienki vintage. Takie rodem z szafy babci. Jedynie długość uległa zmianie. Odkąd pierwszy raz zobaczyłam ją na sklepowym wieszaku, wiedziałam, że jesteśmy sobie pisane. Niewiele jest rzeczy, o których od razu wiemy, że to TO. Ta sukienka jest zdecydowanie TĄ, której szukałam. 










dress-c&a| shirt-promod| necklace-stradivarius| bag-allegro| boots-nn

FOT. OLA POŁUBIŃSKA

Maybelline Affinitone



Dobranie idealnego podkładu do naszej cery nie jest sprawą prostą. W ofercie mamy fluidy kryjące, matujące, rozświetlające, pigmenty różowe i żółte, dziesiątki marek, setki odcieni. Jak trafić w ideał? Tego nie wie nikt. Pozostaje nam metodą prób i błędów szukać faworyta. Ja sama jeszcze go nie znalazłam. Swoją przygodę rozpoczęłam z podkładami AA. Niestety ich formuła uległa zmianie, a ja przestawiłam się na Art Scenic od Eveline. Z efektów byłam naprawdę zadowolona. Zachęcana jednak pozytywnymi recenzjami postanowiłam wypróbować te najpopularniejsze. Mam za sobą  testy Rimmela Wake me-up ( recenzja wkrótce) i Affinitone. Co myślę o tym pierwszym, nie będę na razie zdradzać. Dziś chciałabym podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat Maybelline. 




O podkładzie....

Idealne dopasowanie bez efektu maski
Podkład idealnie dopasowuje się do odcienia i struktury skóry. Formuła zawiera witaminę E i perełki, które zapewniają uczucie świeżości oraz perfekcyjne wykończenie makijażu. Zapewnia 8-godzinne nawilżenie skóry. Ultralekka formuła o długotrwałym działaniu. Do wszystkich typów cery. Testowany pod kontrolą dermatologa. 

Konsystencja...

Affinitone jest podkładem bardzo lekkim. Konsystencja może początkowo zaskoczyć, gdyż podkład jest wręcz lejący. Dzięki temu już niewielka ilość wystarcza do dokładnego pokrycia całej twarzy. Lekka formuła sprawia, że wpracowanie kosmetyku w twarz nie sprawia najmniejszych trudności nawet początkującym makijażystkom, a zrobienie niechcianych plam na twarzy graniczy wręcz z cudem.




Trwałość...

Jak wiadomo trwałość podkładu zależy od wielu czynników ( baza, sposób aplikacji, utrwalenie). Moją makijażową bazą jest krem matująco-wygładzający od Lefrosch (więcej o nim...). Sam Affinitone aplikowałam na twarz pędzlem typu flat top, Hakuro H50. Całość utrwalam pudrem marki Manhattan- Soft Compact Powder. Tak nałożony podkład utrzymuje się na mojej buzi nawet do 7 godzin. Uważam, że jest to całkiem niezły wynik, jak na produkt drogeryjny. Oczywiście efekt nie był identyczny z początkowym, natomiast nie wymagał gruntownych poprawek


Działanie...

To, co urzekło mnie w Affinitonie to matowe, pudrowe wykończenie, które nam zapewnia. Nie zawiera w swoim składzie rozświetlających drobinek, za co jestem wdzięczna producentom. Pokryta nim twarz wygląda świeżo i naturalnie, ale nie błyszczy się. Jeśli chodzi o krycie, plasuje się ono na średnim poziomie. Mocniejsze przebarwienia wymagają interwencji korektora. Nie oznacza to jednak, że nie poradzi sobie z wyrównaniem kolorytu. Jeśli nie macie naprawdę dużych zmian, Affinitone przypadnie Wam do gustu. Nie należy się obawiać zapchanych porów, lekka konsystencja sprawia, że skóra oddycha i nie jest narażona na tego typu nieprzyjemne skutki.




Gwoli sprawiedliwości, wspomnę również o minusach. Z wielkim żalem zauważyłam, że ma lekką tendencję do podkreślania suchych skórek. Warto więc zadbać o regularne peelingi i gruntowne nawilżanie. Kończąc pierwsze opakowanie rzuciło mi się w oczy również to, że pozostałości, które wydobywamy z tubki zaczynają się "zbijać". Należałoby na to uważać, żeby przez nieuwagę nie nałożyć na twarz podkładowych grudek :)


Dostępność i cena...


Maybelline jest jedną z najbardziej popularnych marek. Dostaniemy ją w praktycznie wszystkich drogeriach sieciowych, zaczynając od Rossmanna, przez Naturę, Hebe, Jasmin itp.

Cena tego podkładu to ok 25 zł/ 30 ml



Fot. Ola Połubińska

Hi-Tech- fantazyjny eyeliner



Hi- Tech to, jak sądzę, najbardziej nietypowy, a zarazem intrygujący eyeliner dostępny na rynku. Jego kształt przyciąga uwagę i sprawia, że każda kosmetyczna maniaczka pragnie go wypróbować. Po raz pierwszy zobaczyłam go w filmiku Zmalowanej. Zaciekawiona oryginalną formą i pozytywną recenzją miałam na niego wielką ochotę. Szczęśliwym trafem był to jeden z prezentów, jakie otrzymałam podczas spotkania blogerek. Z przyjemnością zabrałam się więc za jego testowanie. Jak się sprawdził? O tym opowiem Wam poniżej.



O eyelinerze...

Hi- Tech-pisak do oczu- najbardziej stylowy pisak na świecie!
Gwarantuje wykonanie wyjątkowo precyzyjnej i niebywale długotrwałej kreski w głębokim, czarnym kolorze i pełnym, 100%- towym kryciu.

Innowacyjna forma pisaka ułatwia profesjonalne wykonanie kreski w każdym, najbardziej finezyjnym kształcie i o różnej grubości. Łatwy w aplikacji nawet dla początkujących. Utrzymuje się cały dzień. Wodoodporny. Pojemność: 4 ml.


Kształt...

Niewątpliwie kształt eyelinera przykuwa uwagę. Każda gadżeciara zapragnie mieć go w swojej kosmetyczce. Nie jestem w tej kwestii wyjątkiem. Pojawia się jednak pytanie, czy taka forma, wraz z dobrym wyglądem będzie równie dobrze układać się w dłoni. Muszę przyznać, że pierwsze próby były dość problematyczne. Przyzwyczajona do cienkich pędzelków lub pisaków miałam problem z opanowaniem sprawnego i równego rysowania Hi-Tech-em. Wszystko jest jednak kwestią wprawy. Z czasem kreski wychodziły co raz ładniejsze, a dziś mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie czuję już różnicy pomiędzy tradycyjnymi eyelinerami, a tym "cudakiem".



Działanie...

Hi-Tech to w rzeczywistości typowa formuła eyelinera-pisaka. Zdaję sobie sprawę, że wiele z Was ma ku nim pewne obiekcje. Pierre Rene udowadnia, że pisak pisakowi nierówny. Cienka, precyzyjna końcówka pozwala nam kontrolować efekt. W zależności od siły nacisku możemy zafundować sobie delikatną kreseczkę, zalotną jaskółkę, lub mocny, dramatyczny makijaż wieczorowy. Co ważne, wraz z dłuższym stosowaniem, końcówka nie uległa rozdwojeniu. Jej kształt wciąż wygląda tak samo, jak na pczątku. Nie zauważyłam też, żeby pisak się wylewał ( co zdarzało się przy innych tego typu kosmetykach). Tuż po aplikacji kreska rzeczywiście jest mokra, ale po wyschnięciu jest już "nie do ruszenia". Eyeliner z powodzeniem wytrzymuje na powiece przez cały dzień. Jeśli obawiacie się rozmazania, możecie o nim zapomnieć. Pot, łzy, czy delikatne potarcie oka nie dadzą mu rady. Hi-Tech bezproblemowo łączy się z innymi kosmetykami. Aplikator nie zapycha się w kontakcie z pudrem, czy cieniami, a przy tym nie zauważyłam, aby pod ich wpływem zmieniał kolor. Niezależnie od tego, na co go nałożymy wciąż pozostaje idealnie czarny
Żeby jednak pozostać obiektywną, muszę również wspomnieć o minusach. Pierwszy z nich, to oporność na zmywanie. Poddawałam go różnego typu produktom. Za każdym razem produkt rozmazuje się na oku, ale dokładne usunięcie wymaga sporego wysiłku. 
Drugi słaby punkt, jaki zauważyłam, to "wyrabiające się"opakowanie. Jeśli nieopatrznie otworzymy eyeliner, może się zdarzyć, że końcówka wraz z nabojem zostanie w jednej dłoni, zaś reszta w drugiej. Wystarczy oczywiście z powrotem złożyć całość, ale obawiam się, że na dłuższą metę może to spowodować pękanie tworzywa. 

Nie wpływa to jednak na jakość samego produktu i jego podstawowe funkcje. Zarówno w makijażu dziennym, jak i wieczorowym Hi-Tech sprawdza się bardzo dobrze. Nie tylko profesjonalistki, ale też początkujące dziewczyny poradzą sobie z jego użyciem i będą cieszyć się efektem zalotnego spojrzenia.


Cena i dostępność...

Pojemność eyelinera to 4 ml. Jego koszt waha się od 17-20 zl. Uważam, że nie jest to wygórowana cena za jakość, którą oferuje Pierre Rene. 
Kosmetyki tej marki możemy nabyć na stronie samego producenta [www.pierrerene.pl] lub w niewielkich drogeriach typu Jasmin. 



FOT. OLA POLUBINSKA

Daily look



Na zegarku kilka minut po szóstej. Pół godziny do wyjścia. Z mokrymi włosami, w połowie kawy, ciągle w nocnej koszulce staję przed szafą bliska paniki. Sukienki są! Nie ma rajstop... Spódniczka? Nie ma czasu na dobieranie góry! Ulubione dżinsy.... w praniu! Damn it! Nie mam się w co ubrać...

Która z Was nie zna tego schematu? Takie poranki zdarzają się każdej z nas. Tworzenie porywających stylizacji i pośpiech nie idą w parze. Lepiej więc pogodzić się z faktem, że nie jestem drugim Gokiem i nie stworzę w trzy minuty zestawu gotowego na wybiegi. Dlatego też na awaryjne sytuacje rezerwuję sprawdzone, luźne, ale wciąż kobiece zestawy. 

Ikoną takich właśnie outfitów jest dla mnie nie kto inny, jak Kim Kardashian ( co nie znaczy, że imponuje mi jej osobowość :D). Czym mi imponuje? Tym, że każdy jej strój perfekcyjnie podkreśla wciąż krytykowane przez media krągłości. Choć dziś nieco zmieniła modowe upodobania, jej nonszalancki styl zawsze mi odpowiadał. Jego charakterystyczne elementy to wytarte spodnie, oversizowe bluzki, szpilki i torby typu shopper. Wszystko to, co sama uwielbiam i w czym czuję się najlepiej. Podświadomie więc stawiam na podobne fasony. Dziś możecie zobaczyć jeden z takich strojów. Boyfriendy i duzy, opadający na jedno ramię t-shirt to baza, która zapewnia wygodę i swobodę ruchów przez cały dzień. Metalowy naszyjnik z różowym akcentem przełamuje stonowaną kolorystykę, a buty na obcasie sprawiają, że w sekundę zyskuję na pewności siebie. 

Minusy? Nie przewidziałam, że temperatura tak wzrośnie, że będę przeklinać sama siebie za te dżinsy :D







jeans-c&a| top-h&m| necklace-stradivarius| heels-new look| bag- new yorker|

FOT. OLA POŁUBIŃSKA

Pilarix- pogromca suchych skórek



Problem przesuszonej skóry dotyka wielu z nas. Szorstka skóra na łokciach czy kolanach, zadarte skórki wokół paznokci, problematyczne, pękajace pięty to zmora kobiet. Szczególnie teraz, kiedy temperatura rośnie i odsłaniamy więcej ciała.  Jak pozbyć się tej przypadłości? Znalazłam na to sposób, którym chciałabym się podzielić. Mam nadzieję, że skorzystacie i dołączycie do mnie- zachwyconej Pilarixem :)




O kremie...

Pilarix to głęboko nawilżający krem mocznikowy o wyjątkowej formule. Dzięki zastosowaniu panthenolu, alantoniny, masła shea, 2% kwasu salicylowego, i 20% mocznika redukuje objawy nadmiernego rogowacenia i wysuszenia skóry. Przyspiesza jej regenerację i działa na nią tonizująco. 



Sposób użycia...

 Stosować dwa razy dziennie lub według zaleceń lekarza. W razie podrażnienia należy skontaktować się z lekarzem.


Skład...


aqua, urea, ethylhexyl stearate, glyceryl stearate, glycerin, cetyl alcohol, stearyl alcohol, dicapryl carbonate, ceteareth-25, shea buter, salicylic acid, ethylparaben, allantoin, parfum, limonene, geraniol, amyl cinnamal, buthylphenyl, methylpropional, citral, panthenol, magnesium sulfate x7 hydrate






Konstystencja i zapach...

Gęsta, treściwa, bogata konsystencja. Dość tępa w rozprowadzaniu, co typowe dla kremów zawierających mocznik.  Zapach neutralny, z lekko wyczuwalną, cytrusową nutką.


Działanie...

Pilarix jest kremem wszechstronnym. Niewiele jest takich produktów, dla których znajdziemy co najmniej kilka zastosowań. Jednym z nich jest dla mnie gruntowne nawilżanie stóp. Nałożywszy grubą warstwę wieczorem, następnego dnia mam gwarantowany efekt wygładzenia i nawilżenia. Żaden z testowanych przeze mnie kremów stricte do tej części ciała nie może równać się z Pilarixem. Kolejny problem, który dzięki niemu rozwiązałam to przesuszone skórki paznokci. Wycinając je nabawiłam się nieprzyjemnych zadziorków. Mało, że nie wyglądało to estetycznie, było również bolesne. Wcierając krem, przyspieszyłam gojenie, a dłonie wyglądają o wiele schludniej, co mnie bardzo cieszy. Wszak dłonie to wizytówka człowieka. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to godne, a zarazem wygodniejsze, zastępstwo dla olejowania. Już jedno użycie zapewnia widoczną gołym okiem poprawę. Wszelkie "suchości" z jakimi się borykałam odeszły w zapomnienie. Nie ma wielu produktów, w których nie widzę minusów. Tym bardziej się cieszę, kiedy udaje mi się odkryć taką perełkę. Czy do niego wrócę? Na pewno! 


Dostępność i cena...

Pilarix jest produktem wypuszczonym przez markę Lefrosch. Jest to marka apteczna i tam właśnie możemy go nabyć. Jak na tego typu kosmetyk, cena jest zaskakująco niska. 100 ml kremu kosztuje jedyne 12 zł. Jakość jest nieporównywalna do kosztów, polecam więc serdecznie. Nie zawiedziecie się :)





FOT. OLA POŁUBIŃSKA

Opalanie- know how!






Sezon wakacyjny zbliża się wielkimi krokami. A wraz z wakacjami, co raz bliżej pora plażowania. Kąpiele słoneczne to dla większości kobiet sama przyjemność. Nic w tym dziwnego, muśnięta promieniami, złota skóra prezentuje się bardzo atrakcyjnie. Czy jednak zawsze pamiętamy o tym, by opalać się "z głową"? I co mają powiedzieć te z nas, których skórze ze słońcem nie po drodze? O tym poniżej.

Lekarze biją na alarm. Zdjęcia czerniaków, nowotworów skóry i poparzeń mają na celu skłonienie do rozsądniejszego wystawiania się na działanie promieni słonecznych. Mam jednak wrażenie, że wciąż wiele Polek za nic ma realne zagrożenia, a leżenie plackiem na plaży w samo południe wydaje się im być trendy. Nic bardziej mylnego! Moda na cerę Pocahontas odeszła dawno temu. Apeluję więc o umiar! On zawsze się sprawdzi.

O czym należy pamiętać?

Jeśli nasza skóra jest jasna i podatna na podrażnienia, warto już wcześniej (2-3 miesiące) zadbać o wzmocnienie melaniny, która tworzy warstwę ochronną. Jak to zrobić? Wystarczy wzbogacić dietę o antyutleniacze, czyli : sok marchwiowy, pomidory, szpinak, ryby, kakao, czy gorzką czekoladę. Pomocne okazać się może również przyjmowanie witaminy A, która odpowiada za stan skóry, włosów i paznokci.

Filtry to podstawa bezpiecznego opalania. Nałożone na 20 minut przed opalaniem sprawią, że unikniemy efektu "raka".  Nawet jeśli jesteście szczęśliwymi posiadaczkami oliwkowej skóry, trzeba o tym pamiętać. Dla Was, wybranki losu, wystarczy popularny 15 SPF. Blondynki, my potrzebujemy czegoś mocniejszego. Dobrym wyborem będzie filtr 30, a jeśli tak, jak ja, macie cerę wrażliwą, najlepszym rozwiązaniem będą nawet 50-tki, czyli balsamy i oliwki przeznaczone dla dzieci i niemowląt.



Same kremy to jednak nie wszystko. Długotrwałe przebywanie na słońcu może mieć różne konsekwencje. Bóle głowy, nudności, a nawet udar może przydarzyć się każdemu, nie tylko dzieciom. Pamiętajmy więc o nakryciach głowy. Czy to czapeczka, chustka, czy kapelusz, osłoni głowę przed nadmiernym nasłonecznieniem.

O nawadnianiu organizmu powinniśmy pamiętać zawsze. Jednak to właśnie latem potrzebujemy tego szczególnie. W ciągłym kontakcie ze słońcem pocimy się i tracimy wodę w ekspresowym tempie. Wypicie dwóch litrów w ciągu dnia to niezbędne minimum, jeśli chcemy zachować zdrowie i dobrą formę.

Przygotowanie do opalania to tylko część zdrowego plażowania. Równie ważnym elementem jest odpowiednie nawilżenie po kąpieli słonecznej. Przesuszona skóra domaga się porcji dobrego balsamu. Dzięki temu unikniemy nieprzyjemnego efektu ściągnięcia, pieczenia, czy łuszczenia.





A co z tymi, którzy opalać się nie mogą?

W tej dziedzinie czuję się ekspertem. Jako kilkulatka nabawiłam się solidnych poparzeń, nie dając się rodzicom wyciągnąć z basenu. Sytuacja skończyła się na pogotowiu. W późniejszych ( wydawałoby się mądrzejszych) latach, wciąż starałam się dorównać opalonym koleżankom. Mniej więcej raz w ciągu wakacji zaliczałam całodniowy wypad z przyjaciółmi nad jezioro, wieczorną gorączkę i kolejne kilka dni w domu, odziana jedynie w kolejne warstwy Panthenolu i zimne okłady. Podobno nie popełnia się dwa razy tego samego błędu. Ja popełniłam go razy kilkanaście. Widać chciałam się upewnić. Dziś mogę z całą pewnością powiedzieć- opalanie nie jest dla mnie. Nie oznacza to jednak, że zamierzam paradować po tym świecie niczym Edward Cullen. Brązujące balsamy do ciała dają równie ładny efekt, jak solarium, czy słońce, a nie muszę martwić się o bolesne i szkodliwe skutki. Jeśli i Wy borykacie się z tym problemem, polecam moje rozwiązanie :)


Little black dress



Jednym z filarów każdej kobiecej szafy powinna być mała czarna. Klasyczna sukienka, która sprawdzi się na każdą okazję. Idealna na wieczór i  niezawodna w czasie oficjalnych spotkań. Elegancka i kobieca.  Od dziesięcioleci nie wychodzi z mody, a największe ikony pozostawały jej wierne. Zaufaj jej raz, a już nigdy nie będziesz potrafiła się bez niej obejść!

Dziś próbuję udowodnić, że little black nie jest jedynie opcją na większe wyjścia. Wybierając mniej oficjalny fason i uzupełniając o casualowe dodatki możemy uczynić z niej jeden z ulubionych strojów na co dzień. Czas rozluźnić więzy łączące nas z dżinsami. Sukienka nie przeszkadza czuć się komfortowo, a chyba każdy przyzna, że prezentuje się bardziej efektownie. I choć doceniam wysiłek sufrażystek, z chęcią wróciłabym do czasów, gdy kobieta w spodniach była ewenementem. Tą opinią staję po stronie mężczyzn. Podkreślmy swoje figury, pokażmy, że jesteśmy kobietami. Nie jutro, nie od święta, ale każdego dnia. Sprawmy, by znów weszło nam to w krew. I nauczmy w końcu panów, że spódniczka to nie to samo, co sukienka :D







 dress-h&m| shoes,jacket-nn| bag-allero| shawl-c&a| necklace-katherine.pl

FOT.OLA POŁUBIŃSKA

Lefrosch Base Matt



Nie od dziś wiadomo, że sekret świeżego i promiennego wyglądu naszej twarzy, to nie tylko kwestia odpowiedniego doboru kosmetyków kolorowych. Najlepsze podkłady i korektory na niewiele się zdadzą, jeśli nie zadbamy o podstawy. Podstawy, które znać powinna każda kobieta. Numer 1- krem! Odpowiednie nawilżenie i przygotowanie cery pod kolorówkę sprawi, że make up nie tylko utrzyma się dłużej, ale też sam efekt będzie bardziej zadowalający. Unikniemy nieestetycznych skórek, zapobiegniemy przesuszeniom, a przede wszystkim dostarczymy naszej skórze nieco odżywienia. 

W teorii sprawa wygląda bardzo prosto. W praktyce, znalezienie odpowiedniego kremu, który będzie idealnie współgrał z potrzebami cery może być czaso- i monetochłonne ( słowotwórstwo nie zna granic :D ). Metoda prób i błędów trwałaby nadal, gdyby w moje ręce nie trafił Lefrosch Base Matt.  Ponieważ jest to marka apteczna, nie miałam większych obaw, zabierając się za jego testowanie. Czy słusznie obdarzyłam go kredytem zaufania? O tym w dalszej części.


O kremie

Innowacyjna formuła kremu nawilżająco matującego. Długotrwały efekt matujący. Doskonałe nawilżenie skóry. Idealny pod makijaż. Stabilny w każdych warunkach. 

Sposób użycia

Nakładać dwie cienkie warstwy w odstępach 1-2 minuty w celu rozprowadzenia kremu. Po wchłonięciu się kremu można wykonywać codzienny makijaż.


Skład

Aqua, Caprylic/Capric Triglycerides, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Glyceryl Stearate, Hydroxypropyl Starch Phosphate, Stearyl Alcohol, Zinc Oxide, Glyceryl Stearate, Ceteth-20, Glycerin, Salicylic Acid, Panthenol, Usnea Barbata, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Parfum, Geraniol...



Konsystencja i zapach

Bardzo lekka, aksamitna konsystencja kremu przypomina typową strukturę baz pod makijaż. Dzięki temu doskonale rozprowadza się na twarzy, a już niewielka ilość wystarcza do całego jej pokrycia. Nałożony cienką warstwą krem błyskawicznie się wchłania, co skraca cenny czas podczas wykonywania porannego makijażu. Bardzo przyjemny, świeży zapach. Nie wyczujemy tutaj żadnych chemicznych nut aromatycznych. Krem pachnie bardzo subtelnie i niedrażniąco, co typowe dla dermokosmetyków. 

Działanie

Nawilżenie, jakie zapewnia nam Lefrosch, to doskonałe przygotowanie pod makijaż. Typowy krem na dzień powinien powinien odżywiać skórę, a zarazem nie pozostawiać na niej śladów w postaci lepkiej powłoki. Base Matt sprawdza się w tej roli idealnie. Błyskawicznie się wchłania, pozostawiając buzię gotową do dalszych działań. Już po nałożeniu pierwszej warstwy zauważymy efekt zmatowienia. Dla niewymagających w zupełności wystarczający. Po zastosowaniu dwóch, zgodnie z zaleceniami producenta, możemy zapomnieć o świecącej strefie T przez cały dzień. Co więcej, taka aplikacja kremu sprawia, że cera staje się aksamitna w dotyku i lekko wygładzona. Dzięki temu każdy kosmetyk, którym wyrównujemy koloryt wygląda naturalnie i nie tworzy nieestetycznych plam. Przy codziennym stosowaniu, zauważyłam, że Lefrosch łagodzi również podrażnienia i przebarwienia. Cera wydaje się być oczyszczona, a zaskórniki i rozszerzone pory powoli odchodzą w zapomnienie. Jako posiadaczka cery suchej, alergicznej, mogę również powiedzieć, że nie uczula. Jeśli więc macie z tym problem, możecie mu śmiało zaufać. Jest to produkt apteczny, dermokosmetyk, nie zrobi więc krzywdy. 

Cena 

Kosmetyki apteczne plasują się z reguły na średniej- wyższej półce cenowej. Z doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że warto wydać więcej na coś, o czym wiemy, że nas nie zawiedzie. Lepiej, moim zdaniem, postawić na pewniak, niż kupować kilka tańszych, drogeryjnych kremów o niewiadomym działaniu. 
50 ml Base Matt to koszt ok. 45 zł. Myślę więc, że jest to cena "do przełknięcia"

Dostępność

O markę Lefrosch pytajcie głównie w aptekach. Można również rozejrzeć się w sieci. Niestety nie dostaniemy ich w żadnej z sieciowych drogerii.



FOT. OLA POŁUBIŃSKA


Kto stoi za przemianą life in blond?




Dziękujemy!

Za wszystkie komentarze, ciepłe słowa i pozytywne reakcje na zmiany, które wprowadziłyśmy na blogu. Jest nam niezmiernie miło i każdej/ każdemu z Was przesyłamy wirtualne buziaki! Mamy nadzieję, że nowa, bardziej przejrzysta odsłona sprawi, że czas u nas spędzony będzie dla Was jeszcze przyjemniejszy, a co za tym idzie chętniej będziecie do nas wracać. Dołożymy wszelkich starań, żeby tak właśnie było :)



Jak wspomniałam we wcześniejszym poście, nie poradziłybyśmy sobie bez fachowej pomocy. Tak się składa, że uzyskałyśmy ją od osoby, której blog śledzę do dawna. Zdaję sobie sprawę, że część z Was może już kojarzyć conquore.com . Dla tych, którzy jeszcze nie kojarzą- z całego serca zapraszam. Blogi o tematyce size + to specyficzna grupa, a kobiet, które robią to naprawdę dobrze, ze smakiem i klasą jest niewiele. Dla mnie strona Eli jest jedną z lepiej prowadzonych, a odkąd trafiłam tam po raz pierwszy, wciąż wracam- po inspirację, motywację, po to, aby utwierdzić się w przekonaniu, że to co robimy ma sens, a piękno niezależne jest od rozmiaru. W swoich stylizacjach Ela łączy klasykę z najnowszymi trendami, a z całości emanuje wręcz kobiecość.


 Sprawdźcie sami! :)















zdjęcia: www.conquore.com