Nie od dziś wiadomo, że sekret świeżego i promiennego wyglądu naszej twarzy, to nie tylko kwestia odpowiedniego doboru kosmetyków kolorowych. Najlepsze podkłady i korektory na niewiele się zdadzą, jeśli nie zadbamy o podstawy. Podstawy, które znać powinna każda kobieta. Numer 1- krem! Odpowiednie nawilżenie i przygotowanie cery pod kolorówkę sprawi, że make up nie tylko utrzyma się dłużej, ale też sam efekt będzie bardziej zadowalający. Unikniemy nieestetycznych skórek, zapobiegniemy przesuszeniom, a przede wszystkim dostarczymy naszej skórze nieco odżywienia.
W teorii sprawa wygląda bardzo prosto. W praktyce, znalezienie odpowiedniego kremu, który będzie idealnie współgrał z potrzebami cery może być czaso- i monetochłonne ( słowotwórstwo nie zna granic :D ). Metoda prób i błędów trwałaby nadal, gdyby w moje ręce nie trafił Lefrosch Base Matt. Ponieważ jest to marka apteczna, nie miałam większych obaw, zabierając się za jego testowanie. Czy słusznie obdarzyłam go kredytem zaufania? O tym w dalszej części.
O kremie
Innowacyjna formuła kremu nawilżająco matującego. Długotrwały efekt matujący. Doskonałe nawilżenie skóry. Idealny pod makijaż. Stabilny w każdych warunkach.
Sposób użycia
Nakładać dwie cienkie warstwy w odstępach 1-2 minuty w celu rozprowadzenia kremu. Po wchłonięciu się kremu można wykonywać codzienny makijaż.
Skład
Aqua, Caprylic/Capric Triglycerides, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Glyceryl Stearate, Hydroxypropyl Starch Phosphate, Stearyl Alcohol, Zinc Oxide, Glyceryl Stearate, Ceteth-20, Glycerin, Salicylic Acid, Panthenol, Usnea Barbata, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Parfum, Geraniol...
Konsystencja i zapach
Bardzo lekka, aksamitna konsystencja kremu przypomina typową strukturę baz pod makijaż. Dzięki temu doskonale rozprowadza się na twarzy, a już niewielka ilość wystarcza do całego jej pokrycia. Nałożony cienką warstwą krem błyskawicznie się wchłania, co skraca cenny czas podczas wykonywania porannego makijażu. Bardzo przyjemny, świeży zapach. Nie wyczujemy tutaj żadnych chemicznych nut aromatycznych. Krem pachnie bardzo subtelnie i niedrażniąco, co typowe dla dermokosmetyków.
Działanie
Nawilżenie, jakie zapewnia nam Lefrosch, to doskonałe przygotowanie pod makijaż. Typowy krem na dzień powinien powinien odżywiać skórę, a zarazem nie pozostawiać na niej śladów w postaci lepkiej powłoki. Base Matt sprawdza się w tej roli idealnie. Błyskawicznie się wchłania, pozostawiając buzię gotową do dalszych działań. Już po nałożeniu pierwszej warstwy zauważymy efekt zmatowienia. Dla niewymagających w zupełności wystarczający. Po zastosowaniu dwóch, zgodnie z zaleceniami producenta, możemy zapomnieć o świecącej strefie T przez cały dzień. Co więcej, taka aplikacja kremu sprawia, że cera staje się aksamitna w dotyku i lekko wygładzona. Dzięki temu każdy kosmetyk, którym wyrównujemy koloryt wygląda naturalnie i nie tworzy nieestetycznych plam. Przy codziennym stosowaniu, zauważyłam, że Lefrosch łagodzi również podrażnienia i przebarwienia. Cera wydaje się być oczyszczona, a zaskórniki i rozszerzone pory powoli odchodzą w zapomnienie. Jako posiadaczka cery suchej, alergicznej, mogę również powiedzieć, że nie uczula. Jeśli więc macie z tym problem, możecie mu śmiało zaufać. Jest to produkt apteczny, dermokosmetyk, nie zrobi więc krzywdy.
Cena
Kosmetyki apteczne plasują się z reguły na średniej- wyższej półce cenowej. Z doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że warto wydać więcej na coś, o czym wiemy, że nas nie zawiedzie. Lepiej, moim zdaniem, postawić na pewniak, niż kupować kilka tańszych, drogeryjnych kremów o niewiadomym działaniu.
50 ml Base Matt to koszt ok. 45 zł. Myślę więc, że jest to cena "do przełknięcia"
Dostępność
O markę Lefrosch pytajcie głównie w aptekach. Można również rozejrzeć się w sieci. Niestety nie dostaniemy ich w żadnej z sieciowych drogerii.
FOT. OLA POŁUBIŃSKA