Hit czy kit?- Soraya Express Lifting 3D

Wybierając podkład dla siebie oczekuję od niego trzech rzeczy:
1). powinien dawać efekt delikatnego krycia
2). nie może w żaden sposób szkodzić mojej cerze ( zatykanie porów= dyskwalifikacja)
3). nie morze tworzyć na mojej twarzy maski

Od ponad roku byłam wierna kryjącemu podkładowi z firmy AA, który prezentowałam w jednym z pierwszych postów. Pomimo tego, że nie miałam mu absolutnie nic do zarzucenia, postanowiłam przetestować coś innego. AA jest dobry, ale to nie znaczy, że nie mogę szukać czegoś jeszcze lepszego. Robiąc zakupy w Rossmanie natknęłam się na kuszący ( bo z pompką :D ), fioletowy pojemniczek fluidu Soraya.

 Cena: 26 zł / 33 ml. 

Nie zastanawiałam się długo i do domu wróciliśmy już razem. Zdecydowałam się na odcień 01 Piaskowy. 


Po przeczytaniu obietnic, jakie widnieją na opakowaniu byłam nastawiona do niego więcej niż pozytywnie. Efekt wygładzenia miał się utrzymywać przez wiele godzin, a kolor podobno dopasowuje się do każdego rodzaju cery. Ponadto ekstrakty z fioletowego ryżu i witamina E w nim zawarta mają przeciwdziałać starzeniu się skóry. Dodatkowo jest on wzbogacony o filtry UVA i UVB




Entuzjazm skończył się wraz z pierwszym użyciem. Zalety tego produktu kończą się na konsystencji i przyjemnym zapachu. Nakładając go na moją twarz, z którą nie mam żadnych problemów, nie zauważyłam żadnego krycia oprócz lekkiego pudrowego wykończenia. Daje efekt zbliżony do kremu tonującego. A przecież nie tego oczekujemy od podkładu. Co więcej, jego trwałość kończyła się mniej więcej wraz z wyjściem z domu. Błyskawicznie wręcz wchłaniał się w skórę. Jakby tego było mało, po kilku dniach jego stosowania zauważyłam, że niemiłosiernie wręcz zapycha pory. W tym momencie uznałam, że nasza przygoda się zakończyła. Nie wyobrażam sobie, żeby za pomocą tego produktu osiągnąć jakikolwiek zadowalający, nie mówiąc już o obiecywanym- scenicznym- efekt.