Dermaglin




Odkąd wzięłam udział w akcji "Październik miesiącem maseczek", nakładanie ich na twarz weszło mi w krew. Już nie wyobrażam sobie, abym przynajmniej raz w tygodniu nie zafundowała mocniejszego nawilżania, oczyszczenia czy regeneracji buzi. Mam nadzieję, że moja cera odwdzięczy się za okazywaną jej troskę. Was również do tego zachęcam. Warto poświęcić te 10-20 minut i cieszyć się świeżym wyglądem naszej twarzy pozbawionej niechcianych gości w postaci przebarwień czy wyprysków.

Pozostając w tym temacie, chciałabym Wam przedstawić Dermaglin. Być może część z Was spotkała się już z ich produktami. Jest to firma, której kosmetyki bazują na zielonej glince kambryjskiej, zwanej "minerałem życia". Czemu zawdzięcza tę huczną nazwę? Skutecznie pielęgnuje, odżywia i regeneruje skórę. Ma działanie łagodzące i kojące, więc jest zbawienna w walce z podrażnieniami ( coś dla posiadaczek cery wrażliwej). Co więcej, złuszcza martwe komórki i zapobiega powstawaniu zmian skórnych.  Stając w obliczu takich dobrodziejstw, żal byłoby nie spróbować.

Dzięki uprzejmości Pani Karoliny, miałam okazję przetestować serię masek na twarz tejże firmy, które od grudnia ubiegłego roku możecie znaleść w Biedronkach w cenie 3.99 zł. Nie jest to wysoka cena, jeśli weźmiemy pod uwagę jej wydajność i jakość.
 Jedno opakowanie to 20g, podzielone przez producenta na dwie części. W moim przypadku to zdecydowanie za dużo na jedno "maskowanie". Jeśli uda Wam się zabezpieczyć otwarte saszetki przed wyschnięciem, spokojnie wystarczy Wam na nawet cztery użycia. 
Jeśli chodzi o kolor, maseczka jest szaro-zielona. Nie polecam otwierania drzwi kurierowi, może być zaskoczony ( co sama zrobiłam, zapomniawszy, że mam coś na twarzy). Zapach.... no cóż, zapach nie powala, ale jeśli mam być sprawiedliwa, nie spotkałam się jeszcze z maseczką do twarzy, która byłaby jednoczeście aromaterapią. Nie to jest przecież najważniejsze. Najistotniejszą kwestią jest samo działanie. A działanie jest widoczne. Do przetestowania otrzymałam trzy rodzaje masek:


Mój zdecydowany faworyt. Codzienne wykonywanie makijażu i spędzanie w nim kilkunastu godzin daje się we znaki mojej cerze. Regularne oczyszczanie jest więc konieczne. Efekt po zastosowaniu tej maseczki był dla mnie bardzo zadowalający. Zmniejszone przebarwienia i odświeżony koloryt to tylko część jej zasług. Największą zaletą jest dla mnie widoczne zmniejszenie rozszerzonych porów. Jeśli borykacie się z tym problemem, Dermaglin pomoże ;)


Mówi się, że włókna kolagenowe zanikają po 21 roku życia. Ponieważ przekroczyłam tę datę, staram się już z lepszym, bądź gorszym skutkiem zapobiegać przedwczesnemu starzeniu skóry. Pierwsze zmarszczki, ku mojemu przerażeniu, już się u mnie pojawiły, więc mając okazję do walki z nimi, cierpliwie nakładałam maskę mającą je redukować. Czy rzeczywiście zredukowała? Niestety, kurze łapki w okolicy oczu nadal widnieją na mojej twarzy. Ale to nie znaczy, że sam produkt nie działa. Niezaprzeczalnym rezultatem było głębokie nawilżenie i wygładzenie. Skóra po takim zabiegu była gładziutka, miękka, wręcz aksamitna w dotyku. Myślę więc, że jeśli nawet nie zlikwidujemy w ten sposób zmarszczek, to na pewno uda nam się zapobiegać powstawaniu nowych. 


Ostatni typ to maseczki przeznaczone do cery trądzikowej. I tutaj pojawił się problem. Muszę przyznać, że długo zastanawiałam się, czy w ogóle nakładać je na twarz. Dlaczego? Ponieważ nigdy, nawet w okresie dojrzewania, nie miałam problemów z trądzikiem. Owszem, pojawiają się u mnie pojedyńcze wypryski w "kluczowym momencie miesiaca", czy za karę, jeśli pozwolę sobie na kulinarne grzeszki, ale nie są to duże, problematyczne zmiany. Obawiałam się więc, czy stosując tę maseczkę, nie wyrządzę sobie więcej szkody, niż korzyści. Ostatecznie postanowiłam zaryzykować. Jeśli miałabym ocenić efekt, powiedziałabym "bez szału". Nie znaczy to jednak, że u innych się nie sprawdzi. Po prostu na mojej buzi nie miała "pola do popisu". 

Podsumowując, jeśli szukacie skutecznych masek w przystępnej cenie, warto spróbować. Okres mojego testowania był długi, ponieważ nie lubię być gołosłowna. Możecie więc zaufać mojej opinii, nie zawiedziecie się :)



10 komentarzy:

  1. Tej maseczki jeszcze nie miałam ! Muszę koniecznie się za nią rozejrzeć !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też od tej akcji maseczkowej teraz nakładam maseczki regularnie :) Widziałam ostatnio te maski w Biedronce, ale ja ostatnio się zakochałam w Ziaji i katuję je do niemożliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ziaja to swoją drogą. Nigdy z niej nie zrezygnuję ;)

      Usuń
  3. Ja to z maseczkami mam ogólnie problem;) Mam cerę skłonną do przetłuszczania, zaskórników i wągrów...Więc u mnie oczyszczanie skóry to wręcz mus!;) Ale ile maseczek to już nie wypróbowałam...Ostatnio kupiłam maseczkę z Avon, bo mają w tubkach, co w moim przypadku lepiej się opłaca (maseczki staram się stosować regularnie). Ale najlepsza maseczka antybakteryjna, którą dotąd miałam to Siarkowa Moc. Znowu nawilżająca z tej serii jest straszna (też próbowałam)..W sumie z maseczkami problem jest taki, że trzeba próbować i szukać tej najlepszej dla siebie.
    A tych maseczek, o których piszesz, w Biedrze jeszcze nie widziałam! Ale chętnie poszukam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozejrzałam się w czasie ostatnich zakupów. Na pewno są w Biedro dostępne ;)

      Usuń
  4. I am a fan of this kind of masks! xoxo
    www.miramoda.net

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam też swoje ulubione maseczki i wiem, że jakbym je używała regularnie to moja cera znacznie lepiej by wyglądała. Ale ja po prostu ciągle o tym zapominam :)))

    OdpowiedzUsuń