Są kosmetyki, które wywołują burzę. Pojawiają się na sklepowych półkach i dzielą kobiety na te, które je kochają i na te, które ich nienawidzą. Nie inaczej było z podkładem, który dziś dla Was zrecenzuję. Wysłuchawszy i przeczytawszy mnóstwo recenzji stwierdziłam, że pora na własnej skórze sprawdzić, o co tyle hałasu. Czy było warto? O tym opowiem Wam niżej ...
O podkładzie...
Pierwszy podkład Rimmel, który pobudza cerę i sprawia, że promienieje blaskiem. Nadaje nieskazitelny wygląd. Działa natychmiast przeciw oznakom zmęczenia. Zawiera peptydy i nawilżający kompleks witaminowy.
Sposób użycia...
Nakładając podkład na twarz używałam zwilżonego wodą pędzla typu flat-top (Hakuro H50). Jako baza służył mi matujący krem nawilżający firmy Le Frosch (klik).
Opakowanie...
Rimmel oddaje w nasze ręce bardzo poręczną, elegancką, buteleczkę. Pompka sprawia, że z łatwością możemy dozować odpowiednią ilość kosmetyku, a całe opakowanie nie jest nieestetycznie ubrudzone. Przezroczyste szkło, z którego je wykonano daje nam możliwość kontroli zużycia, co zdecydowanie uważam za plus.
Konsystencja...
Jeśli chodzi o konsystencję, Wake Me Up jest dość gęsty. W porównaniu do Affinitone (klik) nawet bardzo. Pomimo tego bezproblemowo rozprowadza się po twarzy i nie daje efektu maski. Jedna pompka w zupełności wystarcza do wykonania pełnego makijażu.
Trwałość...
Nałożony na krem- bazę i utrwalony pudrem podkład utrzymywał się na mojej twarzy maksymalnie 3-4 godziny. Nie muszę chyba mówić, że jest to zdecydowanie zbyt mało. Trwałość poczytuję zatem za minus Rimmela. Pomimo starannego wykańczania makijażu, nie udało mi się przedłużyć jego trwałości.
Efekt...
Wake Me Up jest typowym podkładem rozświetlającym. Już w samej buteleczce można zauważyć lekkie, brokatowe drobinki. Jeśli zatem lubicie taki efekt, z pewnością warto bliżej przyjrzeć się temu kosmetykowi. Ja jestem raczej zwolenniczką pudrowego matu. Brokatowy połysk na twarzy nie do końca do mnie przemawia. Zachęcona jednak opinią producenta liczyłam na promienny, świeży wygląd mojej twarzy.
Nakładając podkład zauważyła, że bardzo ładnie stapia się z cerą. Krycie określiłabym jako bardzo lekkie. Nie obejdzie się zatem bez korektora w strategicznych miejscach. Zaraz po nałożeniu efekt był naprawdę zadowalający. Pierwsze wrażenie bywa jednak złudne. Już po kilku godzinach podkład wtopił się w skórę tak bardzo, że był właściwie niezauważalny. Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak zauważyć, że znika równomiernie, nie tworzy plam. Nie podkreśla suchych skórek i nie przesusza cery. Mówiąc wprost: moja twarz nie różniła się zbytnio od saute. Poza jednym drobnym faktem- rozświetlające drobinki pozostały nienaruszone. Zdecydowanie nie tego oczekiwałam. Na jakiś czas rozstaliśmy się zatem z Rimmelem. Powróciłam do niego wraz z pierwszą opalenizną, licząc na lepsze rezultaty. Krycie i trwałość pozostały bez zmian. Oczywiście zużyję całą zawartość buteleczki, jestem jednak pewna, że do niego nie powrócę. Ten kosmetyk nie znajdzie się w gronie moich ulubieńców.
Cena i dostępność...
Markę Rimmel znajdziecie w każdej z drogerii sieciowych ( Rossmann, Schlecker, Hebe).
30 ml Wake Me Up to koszt 40zł
FOT. OLA POŁUBIŃSKA
nigdy go nie miałam,bo słyszałam, że sprawdza się on dobrze tylko przy cerze suchej, jakiej ja nie posiadam :D wiec stwierdziłam, że nie będę tracic kasy :)
OdpowiedzUsuńPodkłady rozświetlajace mają to do siebie, że na cerze tłustej i mieszanej mogą się nie sprawdzić. Jednak lepiej postawić wtedy na te matujące, żeby niwelowac swiecenie ;)
UsuńUżywałam go przez jakiś czas i byłam bardzo zadowolona, bo fajnie rozświetlał twarz. Drobinki są nienachalne i co najdziwniejsze, nadaje się także do cery tłustej.
OdpowiedzUsuńHoho ja się nie dziwie,że do niego nie wrócić tylko do 4 h trwałości?No bez takich!Nie,nie,nie!Nie mam zamiaru go kupować!
OdpowiedzUsuńOsobiście polecam Catrice all mat + :)
Niestety, trwałość jest slabiutka. Na pewno do niego nie wrócę ;)
UsuńNiestety nie nadaje się do mojej tłustej cery :-(
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że jest dość dobry, choć ja od wielu lat mam swojego faworyta:)
OdpowiedzUsuńUżywam go, pojawił się w ulubieńcach, ale stopniowo mój zachwyt nad nim opada, co powodują głównie drobinki :(
OdpowiedzUsuńMam podobnie. Te drobinki doprowadzają mnie do szału, ale mimo to staram się go zużyć do końca :)
Usuń